środa, 2 listopada 2011

ROZDZIAŁ 5

                  „To co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem”
                                                                                                                Paulo Coelho
    Wyszłam z łazienki pewnym krokiem.  Idąc do szafki zauważyłam że stoi tam Jayson.
-O widzę że poszłaś do łazienki się przespać. Gdzie się podziały worki pod oczami?
-Ty się tak nie śmiej, to była długa noc.
-No dobra, dobra. A tak szczerzę wyglądasz ślicznie – uśmiechnął się do mnie
-Dzięki. –odwdzięczyłam się uśmiechem – Co tak właściwie chcesz?
-Obiecałaś mi że pogadamy –powiedział z łobuzerskim uśmiechem
-No tak –uśmiechnęłam się –to słucham
-Pamiętasz jak chciałem żebyś opowiedziała mi o tej szkole- kiwnęłam głową
-Dopytywałeś się wtedy o legendy czy coś takiego- zamyśliłam się na kilka sekund –i jeszcze o… o sekretne przejścia, tunele i takie tam
-No właśnie.
-I co? Bo nie rozumiem za bardzo
-Znalazłem stare plany szkoły - posłał mi kolejny  uśmiech- no nie patrz na mnie jak na głupiego. Poczekaj to ci wszystko wyjaśnię- wróciłam do wyjmowania książek z szafki –Wiem że znasz tą szkołę doskonale, pomyślałem że moglibyśmy po szkole się spotkać i zerknąć na te plamy.
-No nie wiem, a poza tym co ci to udowodni? Że ta szkoła jest jak jakiś zamek? Że ma niesamowicie dużo sekretnych przejść? Że ma swoją niesamowitą historie, która jest zwykłą baśnią?
-To będzie świetna zabawa
-Nie jestem pewna chociaż to kusząca propozycja. Gdzie masz te plany?
-W mojej szafce
-No dobra, to może po szkolę u mnie?
-Ok. Moglibyśmy zostać po lekcjach, jako dyżurni i poszukać jeszcze jakiś legend i takich tam.
-No niech ci będzie.
  Nagle zadzwonił dzwonek.
-No to ja lecę na lekcję.
-Ej. Zapomniałaś jesteśmy w tej samej klasie.
-No tak. Przepraszam, już ci mówiłam że dzisiaj nie spałam.
-Racja. Mogłabyś mi powiedzieć czemu?
-No nie wiem. Nie lubię wracać opowiadać o tych snach.
-Nie zrobisz dla mnie wyjątku?
-No zrobię. –uśmiechnęłam się- O ostatnio śni mi się czarna postać. Te sny są jak horror! Zazwyczaj budzę się z krzykiem, jednak dzisiaj Dick musiał oblać mnie wodą żebym się obudziła. To wszystko wydaję się takie realne. Wiem że to śmieszne, ale boję się tego.
-Ej, nie ma czego to tylko sny.
-Dzięki.
-Za co?
-Za to że się ze mnie nie śmiałeś, nigdy nie jestem przy tobie spięta, czuje się taka szczęśliwa.
   Chciałam iść prosto, kiedy Jayson chwycił mnie za ramię i pociągną w swoją stronę. Zaśmiał się krótko i poprowadził mnie do naszej ławki w klasie. Kątem oka dostrzegłam Sarah, Nicol i Lolę, wpatrywały się w nas z wielkimi oczami. Zasiedliśmy szybko w naszej ławce. Nauczyciel nie zwrócił na nas najmniejszej uwagi. Był zajęty prowadzeniem lekcji. Przez większość lekcji się do siebie nie odzywaliśmy. Raz zamieniliśmy ze sobą kilka słów na temat planów szkoły. Chciałam się dowiedzieć z kąt je ma jednak nic mi nie chciał powiedzieć. No cóż musiałam się pogodzić z tym że wszyscy mają przede mną sekrety. Od dłuższego czasu ukrywałam w sobie gniew, nie wiedziałam tylko ile jeszcze wytrzymam. Złość toczyła ze mną zaciętą walkę, jednak nie mogłam jej pozwolić na wygraną. Wiedziałam że długo już tak nie wytrzymam. Chciałam się poddać, przerwać walkę, nie chciałam już toczyć wojny z samą sobą. To było męczące. Starałam skupić myśli na czym innym, na próbach do konkursu. Były już dwie, ponieważ nauczycielka zwolniła mnie dwa dni pod rząd z ostatnich lekcji. Według niej spisywałam się doskonale.
   Czas się niemiłosiernie dłużył, a ja nie umiałam już walczyć- nie miałam siły. A może się bałam? Tylko czego? Może to tłumiony we mnie gniew był przyczyną koszmarów. Postanowiłam że go z siebie wyrzucę, tylko jak? Nie umiałam zrobić tego przy Jaysonie. On działał na mnie jak lek uspakajający. Nie potrafiłam być na niego zła, a jednak- jednak gdzieś tam w środku byłam. Bałam się na nim wyładować? Może. Przecież gdybym to zrobiła on mógłby zniknąć z mojego życia. Mogłam nie czuć się już taka bezpieczna, szczęśliwa jak w jego obecności. Nie znałam go. A jednak mi na nim zależało.
   I końcu zadzwonił ostatni dzwonek, oznajmiający koniec lekcji. Nie mogłam się go doczekać. Miałam zostać z Jaysonem po lekcjach i poszukać informacji, legend o szkole. Nie traktowałam tego poważnie, dla mnie była to tylko zabawa. Wpatrywałam się jak inni wsiadają do autobusów szkolnych. Dzień był słoneczny a na niebie nie było ani jednej chmurki. Autobusy odjechały a ja nadal stałam przy oknie wpatrując się w przestrzeń. Rozmyślałam jak to będzie, miałam całe popołudnie spędzić z osobą, o której nic nie wiedziałam. Nie wiedziałam z kąt przyjechał, gdzie się urodził, co go interesuje. Nadarzyła się świetna okazja aby się tego dowiedzieć, jednak nie wiedziałam czy zdołam się zapytać go o cokolwiek z tych rzeczy. Naszym celem było znaleźć informację o szkolę. Nie wiem ile stałam wpatrując się w parking, ale musiałam się szybko otrząsnąć. Na początek wzięłam torebkę i poszłam odnieść książki do szafki. Jayson w tym czasie poszedł prosić dyrektora o pozwolenie, abyśmy zostali w szkolę. Nagle ktoś uniósł mnie lekko w górę. Pisnęłam. Był to Jayson. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
-Zwariowałeś? –powiedziałam
-Może tak, może nie- powiedział i posłał mi kolejny uśmiech.
-No to chodźmy zanim wymyślisz coś jeszcze
-No to idziemy
   Szedł przodem, co chwila oglądał się przez ramię czy się nie zgubiłam, a może uciekłam. Prowadził mnie aż do piwnicy. Byłam tu już kilka razy, ponieważ ty prowadzone były zajęcia nadobowiązkowe. Oraz zostawało się tu za karę. Przystanęliśmy przed ścianą.
-No jesteśmy –poinformował mnie z uśmiechem
-Jak to jesteśmy?- wykrztusiłam zdezorientowana – Bo jak na razie widzę przed sobą ścianę.
-Poczekaj chwilkę
  Wpatrywałam się w niego osłupiała. Zrobił krok do przodu, ja postanowiłam nie ruszać się z miejsca. Wyciągnął rękę w stronę ściany i postukał w nią, wypowiadając przy tym niezrozumiałe dla mnie słowa. Jayson zrobił krok do tyłu i w tym samym momencie ściana znikła. Byłam w szoku. Kolejne niesamowite zjawisko. A co to znaczyło? Nowe zjawisko nowy sekret. Miałam nadzieje że Jayson mi to wszystko wytłumaczy. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zastanawiałam się co to za czuły gest z jego strony.
-I jak?- zapytał się
-Gdzie… yy… jesteśmy?- wyjąknęłam
-To akurat sekret, ale przyszliśmy tu po to aby poszperać w książkach- poszukać jakiś legend –odpowiedział, o ile dało nazwać się to odpowiedzią
-No niech ci będzie- powiedziałam- a mógłbyś odpowiedzieć na moje pytania?
-Tak, ale jeżeli uznam że odpowiedzi nie powinnaś znać, to nie odpowiem.
-Zgoda.
  W pomieszczeniu było strasznie ciepło. Jayson oświecił światło i zauważyłam że pokój niewiele się różni, od tego u mnie w domu. Na półkach stały książki, podeszłam ostrożnie spojrzeć na tytuły. Nie były o magii. Znajdowały się tam takie tytuły jak: ”Historia szkoły”, „Szkoła pełna tajemnic” i takie tam. Obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i zobaczyłam że Jayson stoi za mną. Uśmiechał się promiennie. Odwzajemniłam uśmiech i przeszłam przez pokój. Nie było tam wielkiego kotła za to stał kolejny regał. Poukładane były na nim stare, zakurzone pergaminy zwinięte w rulon. Nie miałam odwagi wziąć nawet jednego do ręki, chociaż byłam ciekawa co jest na nich zapisane. Rozglądałam się po pokoju z szeroko otwartymi oczami. Nie chciałam przegapić najmniejszego szczegółu. Przecież mogłam się tu już nigdy nie znaleźć.
-Miałaś mnie o coś pytać –przerwał ciszę Jayson
-No tak –uśmiechnęłam się- to pytanie numer jeden… Z kąt przyjechałeś?
-Dzisiaj do szkoły? Z domu –zaśmiał się- a jak rozmawiamy tak serio przeprowadziłem się z Paryża.
-I tak dobrze mówisz po angielsku?
-Urodziłem się tutaj… w Londynie. Moi rodzice podjęli decyzje o przeprowadzce miesiąc po moim urodzeniu. Od samego początku uczyłem się angielskiego, nigdy nie lubiłem mówić po francusku. –przerwał widząc moją minę – Tak wiem to piękny język, jednak mi osobiście podoba się angielski. Francuskiego używałem tylko wtedy, kiedy  musiałem.
-No a twoje zainteresowania?
-Lubię sport, należę do drużyny może przyszłabyś kiedyś na mecz? Gram też na gitarze tak jak ty.
-Z kąt wiesz że gram na gitarze?
-Lola mi powiedziała –odpowiedział mi z uśmiechem
-No tak. Czemu się nie domyśliłam
-A co z tym meczem?
-A kiedy jest?
-Za dwa tygodnie, w sobotę
-Ok. Pojawię się.
-No a teraz zabierajmy się do roboty.- powiedział z uśmiechem
   Zaczęliśmy ściągać z półek książki i zakurzone pergamin. W sadzaliśmy wszystko do mojej torby i plecaka Jaysona. Przeglądałam po kolei wszystkie księgi, aby wiedzieć czy się nam przydadzą, czy też nie. 

poniedziałek, 12 września 2011

ROZDZIAŁ 4

„W miarę upływu czasu spostrzegam, że ludzie, których rozumiem najmniej, to ci, których znam najlepiej.”
- Nie możesz jej o tym powiedzieć- mówiła ciotka stanowczym tonem
-Ale ma prawo wiedzieć, to dotyczy jej…
-Ale i nas, a to dla jej dobra dowie się w swoim czasie –przerwała Dickowi ciocia
-Mamo? Tato? –brat popatrzyła na rodziców
-Ja nie wiem co myśleć –mówiła spokojnie mama – z jednej strony powinniśmy jej powiedzieć, ale z drugiej…
-Wszystko ma swoje plusy i minusy, ja wiem, jednak to jest nie fair w stosunku do niej- przemawiał Dick- ona musi wiedzieć! Jak jej nie powiecie to ja to zrobię, a wtedy…
-Nie zrobisz tego –powiedział w końcu tata- nie możesz ona się dowie, zapewniam cię
-Ciekawe kiedy? U może nigdy- powiedział ironicznie mój starszy brat
-Nie nigdy, tylko się dowie- powiedziała mama
-Tak, jasne. –Dick odnosił się do rodziców i ciotki jak nigdy, można by było powiedzieć nagannie –kiedy? Trzydziestego września o północy?
-Żebyś wiedział – odezwała się w końcu ciocia
-Ale przecież…
-Żadnego, ale!- stwierdziła stanowczo
-No, tak. Moja siostra będzie się zwijać z bólu na sali a wy jej nic nie powiecie?
-Wytrzymie, o to się nie martw- zapewniła ciotka
-Nie jestem pewien- powiedział Dick
  Wpatrywałam się w rodzinę. Dick był w takim stanie w jakim nigdy go nie wiedziałam, na jego twarzy malowała się złość, a w oczach była kpina jakby chciał powiedzieć „I tak postawie na swoim”.
-Ona nie może dowiedzieć się o pokoju!- zadeklarowała mama
-Jakim pokoju…? A tym- brat nie wyglądał na zadowolonego -Czemu jej nie powiecie że jest czarownicą?
-Nie możemy!- Powiedział cicho ale stanowczo tata
-Czemu?- dociekał Dick
-Będzie się nad tym zastanawiać, myśleć czy nie zrezygnować, nie widzisz jaka jest teraz szczęśliwa? Chcesz jej to zepsuć?
-No nie, za bardzo ją kocham, ale według mnie powinna wiedzieć.- powiedział stanowczo brat
-Powiemy jej po północy, weźmiemy ją na chwilę z sali i z nią porozmawiamy –powiedziała mama
-No nie wiem- Dick najwidoczniej był nie pewny czy się zgodzić ale wiedziałam że nie ma już szans-No… dobra.
-No to wszystko jasne. Nie wolno ci pisnąć ani słowa- powiedziała ciocia Mary.
  Wszyscy kiwnęli głowami i wstali. Siedziałam na schodach i nie mogłam się ruszyć, przyszło mi do głowy żeby zadzwonić do szpitala psychiatrycznego. Nie wiedziałam co myśleć, pewne było tylko jedno nie mogłam zostać na schodach ponieważ zostałabym nakryta. Podniosłam się i pobiegłam do pokoju. Położyłam się i wtuliłam głowę w poduszkę. Myślałam o tym co usłyszałam, jednak nie mogłam się skupić. Wreszcie utonęłam w oceanie snów.
   Znalazłam się na dziedzińcu zamku, osaczona przez zakapturzone postacie. Nie mogłam się ruszyć, byłam związana czymś niewidzialnym. Rządził mną strach. Byłam bezsilna! Bałam się! Jednak nie był to zwykły strach, bałam się o coś, a może nawet o kogoś. Nagle twarzą w twarz stanęła ze mną ta sama postać, która pojawiła się we wcześniejszym śnie. Za kaptury widać było tylko jej oczy, czaiła się w nich żądza śmierci. Próbowałam się uwolnić i stanąć do walki, jednak byłam bezsilna. Czarna postać coś krzyknęła i przyprowadzono człowieka. Nie widziałam jego twarzy, ale musiał być mi to ktoś bliski ponieważ rozpoczęłam ponowną walkę z linami. Na nic się to nie zdało, im więcej się szarpałam tym mocniej liny mnie ściskały. Nagle postać wyjęła różyczkę, strzeliła w tego człowieka i mnie uwolnił. Padłam na kolana, zalana łzami i zaczęłam wrzeszczeć „Nie”.
   Nagle poczułam że jestem mokra. Czyżby to były łzy? Nie to niemożliwe otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą brata. Trzymał w ręku szklankę. To on musiał mnie oblać wodą.
-Co się stało?- zapytałam, nadal byłam wstrząśnięta tym co mi się przyśniło
-Znowu krzyczałaś. –powiedział Dick – Próbowałem cię obudzić ale nie mogłem, więc postanowiłem oblać cię wodą. Sory.
-Ok. Nie ma sprawy. Dzięki. –mówiłam roztrzęsionym głosem
-Co się stało?
-Znowu… Ta postać… zabiła… nie uratowałam… - byłam tak roztrzęsiona że nie umiałam ułożyć zdania.
Do oczu napływały mi łzy, a ja nie umiałam się uspokoić. Dick przytulił mnie do siebie i próbował pocieszyć. Chciałam mu wszystko opowiedzieć tylko nie wiedziałam jak. To był sen- powtarzałam sobie w myślach. Jednak nadal się bałam. Ten jak i poprzedni sen z tą postacią były takie realne. A co by było gdybym powiedziała Dickowi? Uznałby mnie za wariatkę! Jak można bać się snu?
-Victoria? Dobrze się czujesz?
-Tak, raczej tak. A może, nie za bardzo.- jeszcze obciekałam wodą, po tym jak brat mnie oblał
-Co ci się śniło?
-Yy… Była tam taka czarna postać, zabiła kogoś!- prawie to wykrzyczałam- Nie byłam w stanie uratować tej osoby. To był jakiś zamek. Ja się boje! Może to dziwne, jednak ten sen był taki realny.
Dick patrzył na mnie z dziwną miną. Nie mogłam określić, czy chciał się ze mnie śmiać czy był wystraszony.
-Dick? –Zapytałam się.
Chciałam mu powiedzieć o pokoju, który odkryłam i o ich rozmowie, którą podsłuchałam. Jednak nie byłam do końca pewna czy to robić. Postanowiłam nie ryzykować.
-Tak?
-Yy… podałbyś mi ręcznik bo jak widzisz, wyglądam jakbym wyszłam z basenu- zmusiłam się do uśmiechu.
-No jasne- wstał i poszedł do łazienki
  Kiedy przyszedł nadal siedziałam na łóżku, zamyślona. Czemu ta postać śni mi się po raz kolejny? Czemy tak bardzo się jej boje? Ostatnim razem było lepiej, co prawda zerwałam się z krzykiem, ale myślałam że to koszmar, o którym za niedługo zapomnę. To musiało być coś innego.
-Trzymaj –wyrwał mnie z zamyślenia rzucając mi ręcznik
-Dzięki
-Dobra, jest po północy powinnaś się wyspać, zgaszę światło
   Spojrzałam na niego z dezaprobatą.
-No co? –zapytał się zmieszany
-Nie gaś światła proszę
- No dobra- obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju
   Nie mogąc poskładać układanki w całość, wtuliłam głowę w poduszkę i przy oświeconym świetle, niczym pięcioletnia dziewczynka, zaczęłam zasypiać.
  Nic mi się już nie śniło. Na szczęście. To by było nie do zniesienia! Jeszcze jeden taki sen, a nigdy w życiu bym już nie zasnęła.
   Wstałam rano i uświadomiłam sobie że jest już ósma. Autobus szkolny miał być na przystanku, na końcu ulica, za niecałe trzydzieści minut. Popędziłam do łazienki biorąc po drodze ubrania. Przebrałam się, umyłam zęby i przeczesałam włosy. W kuchni zwinęłam kanapkę z talerza Dicka, który tam siedział.  Rzuciłam krótkie spojrzenie na jego minę, zrobił wielkie oczy, chciał się odezwać jednak nie zdążył bo wybiegłam już z kuchni. Narzuciłam na ramiona kurtkę i pobiegłam na przystanek. Zostały mi zaledwie trzy minuty. Nie zwracając uwagi na przechodniów rzuciłam się biegiem przez środek chodnika. Kiedy dobiegłam autobus miał już odjeżdżać zatrzymałam go w ostatniej chwili. Kiedy weszłam pomachała do mnie Sarah i zaczęłam iść w jej kierunku.
- Coś marnie wyglądasz –powiedział ktoś. Byłam w połowie drogi do Sarah. Obróciłam się aby zobaczyć kto to. Był to Jayson.
- Cześć- powiedziałam
-Usiądziesz ze mną?
-No nie wiem, mam ważną sprawę do Sarah, spotkamy się w szkole sory, naprawdę mi przykro –tłumaczyłam się
-Ok. Nie ma sprawy.
-No to do zobaczenia w szkole
-Pa –powiedziałam i poszłam usiąść obok przyjaciółki
   Była dzisiaj świetnie ubrana w szare rurki i cudną tunikę w kolorowe kwiatki.
-Hej-rzuciłam na powitanie
-Hej, widzę że się komuś spodobałaś.
-Daj spokój, to tylko kolega –powiedziałam i dodałam szybko –Co tam u ciebie słychać?
-Spoko, ale widzę że u ciebie nie za bardzo, masz takie worki pod oczami.
-Serio tak bardzo to widać? –spanikowałam
-Za chwile będziemy w szkole i doprowadzę cię do porządku-uśmiechnęła się promienne.
   Lubiła mnie malować i ubierać. Nie rozumiałam jej. Miała tyle cierpliwości, która przy mnie rzeczywiście się przydaje. Kiedy mnie malowała, czesała czy co tam innego, zawszę się kręciłam, obracałam nie umiałam wysiedzieć w miejscu.
-No jesteśmy – wyrwała mnie z zamyślenia przyjaciółka
Wyszłyśmy z autobusu i pomaszerowałyśmy w stronę szkoły. Tam Sarah zaciągnęła mnie do łazienki i zaczęłam malować, przebierać i czesać. Było widać efekty. Worki pod oczami nie były już tak widoczne, a moje długie blond włosy nie były już pomierzwione tylko pięknie rozczesane i upięte kucyk na boku. To nie byłam już ta sama Victorią, co rano.

środa, 31 sierpnia 2011

MOJE RYSUNKI

Hej wszystkim. Dzisiaj z nudów zaczęłam rysować, rysuję bardzo często i w ogóle, jednak dzisiaj narysowałam coś do opowiadania "Czas Czarownic". Zobaczcie i sami oceńcie. ;*

ROZDZIAŁ 3


                            „Nic na świecie nie zdarza się bez przyczyny”
                                                                                                         Paulo Coelho
   Rano wstałam i zeszłam na dół. W kuchni siedział Dick.
-Hej- powiedziałam zaspanym głosem
-Cześć- odpowiedział
-Gdzie są wszyscy? –zapytałam
-Pojechali gdzieś.
-Aha, a ty co tu jeszcze robisz?- zapytałam śmiejąc się
- Siedzę i jem śniadanie ale za chwile wychodzę
- Do Jane?
-A jak tak to co?
-Nic, pytam się tylko. O której wrócisz?
-Nie wiem około piętnastej –odpowiedział Dick
 Otwarłam już usta aby się zapytać, o której wrócą rodzice i ciotka, ale Dick był o de mnie szybszy
-A jak chcesz się zapytać o rodziców to wrócą około szesnastej, pojechali na zakupy, zobaczyć tą twoją kolekcję i zobaczyć jak dekoratorzy ozdobili salę. A i jeszcze odebrać twoją sukienkę.
   Dick wstał od stołu, wziął kurtkę i wyszedł na pożegnanie rzucił krótkie „Hej” i zamknął drzwi.
Zostałam sama. Nie wiedziałam co robić więc zaczęłam od zrobienia sobie śniadania. Później poszłam się ubrać i postanowiłam że zadzwonię do Sarah. Zeszłam na dół i miałam wzięłam telefon do ręki, jednak nie działał musiałam skorzystać z drugiego. Był on powieszony na ścianie w rogu salonu. Zastanawiałam się czemu on tam wisi. I tak nikt nigdy z niego nie korzystał. Nie wiedziałam że odpowiedź na to pytanie dostanę tak szybko.
W wzięłam telefon do ręki zaczęłam wystukiwać numer do Sarah i nagle odsunęła się półka z książkami, która stała nieopodal. Byłam w szoku. Podeszłam do niej i wpatrywałam się w otwór w ścianie moimi niebieskimi oczami. Nie wiedziałam co zrobić. Po chwili namysłu postanowiłam że tam wejdę, byłam ciekawa co mieści się w tym pokoju. Postawiłam ostrożny krok w stronę regału z książkami, pchnęłam go lekko i weszłam do środka. W pomieszczeniu było zimno i wilgotno jakby ktoś od lat tu nie wchodził. Pod ścianą stały duże regały z księgami, a także pozamykane szafki. Naprzeciw ksiąg na blacie stał duży kocioł. A obok niego był kominek. W pokoju nie świeciło się światło więc wszystko to widziałam w zamglonym blasku,  które wpadało przez otwór w ścianie. Pomyślałam że w tym pokoju musi być lampa i postanowiłam znaleźć  włącznik. Był on obok wejścia. Kiedy go nacisnęłam pomieszczenie wypełnił niesamowity blask. I wtedy ujrzałam grubą księgę obitą w skórę leżała na czerwonym dywanie po środku pokoju. Podeszłam do książki i ujrzałam na niej napis „Księga magii „. Zafascynowana tym zaczęłam przewracać kartki. I nagle ujrzałam rozdział o nastoletnich czarownicach, nie interesowałam się magią ale wszyscy mieli przede mną tajemnice i ten pokój ukryty gdzieś w ścianie. Zaczęłam czytać.
                                            „ Nastoletnie czarownice- czarodzieje”
Dziewczęta otrzymują moc później od chłopców ponieważ w wieku szesnastu lat. Chłopcy o rok wcześniej, w wieku piętnastu lat. Czarodziei i czarodziejki dzielimy na dwie grupy pół czarodzieje/czarodziejki  oraz czarodzieje. Pół czarownice rodzą się w południe a czarownice o północy. W przypadku mężczyzn jest na odwrót pół czarodzieje rodzą się o północy a czarodzieje w południe.
-Wow- powiedziałam do siebie i czytałam dalej
 W szesnaste lub piętnaste urodziny(w zależności od płci)w godzinę urodzenia na ramieniu pojawia się znak czarodziejki, czyli gwiazda pięcioramienna „pentagram”.
                                                      
To jakieś bzdury myślałam gorączkowo, ale coś w mojej głowie mówiło mi „to jest to”. Postanowiłam się jeszcze rozejrzeć po pokoju zanim wróci brat i rodzice z ciotką. Zajrzałam do kotła ale był pusty. Podeszłam do regałów z księgami i przeleciałam wzrokiem po tytułach szybko je czytając. Wszystkie były o magii. A z kąt to wiedziałam? Tytuły mówiły same za siebie. Wzięłam jedną do ręki i zaczęłam przewracać kartki. Znajdowały się w niej przepisy na eliksiry. Odłożyłam księgę i oparłam się o ścianę. Musiałam coś przycisnąć bo nagle sufit się rozsunął i na dół zjechały schody. Po dłuższym zastanowieniu się postanowiłam wyjść na górę. Stawiałam ostrożne kroki, aby nie spaść.  Na górze znajdował się tak samo jak na dole, duży okrągły pokój. Nie różnił się bardzo od tego, który widziałam przed chwilą. Tu też stały regały z księgami, jednak tu były jeszcze inne półki postanowiłam sprawdzić co się w nich znajduje. Podeszłam i otworzyłam szafkę. Były w niej podpisane słoiki, domyśliłam się że to składniki do eliksirów.  Znajdowały się tam języki żab, jaszczurek i inne dziwactwa. Wykrzywiam z obrzydzenia usta i zamknęłam drzwiczki szafki. W tym pokoju stało duże lustro, podeszłam do niego a ono zaczęło do mnie przemawiać. Wystraszona odskoczyłam do tyłu, kiedy już ochłonęłam podeszłam jeszcze raz. Lustro znowu przemówiło.
-Co mam ci powiedzieć?
-Ale o co ci chodzi? – zapytałam niepewnie a potem poczułam się głupio, przecież gadałam do lustra.
-Mogę ci zdradzić wszystkie twoje pragnienia, uczucia nawet te najbardziej skryte. Znam też twoje marzenia.
-No to o czym marzę? –zapytałam się
-Marzysz? To dziwne myślałem że wiesz. Ale mogę ci powiedzieć czego pragniesz, pragniesz najbardziej na świecie.
-No to mów.
-Chcesz wszystko wyjaśnić; wyjaśnić czemu wszyscy mają przed tobą tajemnice. Chcesz wygrać konkurs. Chcesz też aby Jayson zwrócił na ciebie większą uwagę.
- Nie prawda – skłamałam
-Nie kłam, mnie nie da się okłamać.
-Serio?
-No tak a co myślałaś?
-Zajmujesz się tylko mówieniem o czyjś pragnieniach?
-Nie
-To pogadajmy.
-Miałem ci to proponować bo widzie że cie coś grysie.
-Ale przyrzeknij zostanie to między nami.
-Przyrzekam- powiedziało lustro.
-No jak już powiedziałeś –zaczęłam –wszyscy mają przede mną tajemnice. Brat nie chce mi nic powiedzieć, rodzice i ciotka coś ukrywają, nie wspomnę już o Jaysonie i tekście „Kiedyś się dowiesz”. To takie wkurzające.
-No tak.
-No tak? I tyle? Nic więcej nie powiesz?!
-A co mam ci powiedzieć? Nie mogę. Mają racje dowiesz się ale jeszcze nie teraz.
-No to kiedy?!- zapytałam z oburzeniem
-W dzień twoich urodzin. A chcesz zobaczyć coś naprawdę niesamowitego?
-Zależy co?
-Naciśnij ten przycisk
Odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i zobaczyłam biały przycisk podeszłam i go nacisnęłam. Sufit się rozsunął i ukazało mi się niebo. Nie było jednak na nim chmur, nie świeciło słońce, nie padał deszcz. Było ciemne widziałam księżyc i gwiazdy. Patrzyłam na to z szeroko otwartymi oczami. Był dzień a ja widzę tu gwizdy. Co jest grane? Myślałam gorączkowo w końcu się zapytałam lustra.
-Co jest grane? Przeczesz jest dopiero godzina… właściwie to, która jest godzina?
- Czternasta trzydzieści- odpowiedziało lustro
-O nie- jęknęłam cicho.
Straciłam poczucie czasu, byłam tak zafascynowana tym pokojem; tajemniczym pokojem że nie patrzyłam na zegarek. Dick miał wrócić lada chwila. Chciałam już iść, kiedy zaczęłam się zastanawiać jak zamknę pokój. Postanowiłam zapytać się lustra, ale zanim otworzyłam usta ono odpowiedziało:
-Tak jak wcześniej weź słuchawkę i wystukaj trzy pierwsze cyfry numeru Sarah czyli 692.
-Dzięki- rzuciłam przez ranie i podbiegłam do otworu w podłodze, jednak zanim  zeszłam  powiedziałam jeszcze- fajnie się z tobą rozmawiało, dzięki.
 Zeszłam pośpiesznie na dół, minęłam szafę i znalazłam się w salonie, tym który tak dobrze znałam. Wzięłam telefon do ręki i wystukałam pierwsze trzy cyfry numeru Sarah. Regał automatycznie się zasuną, byłam pod wrażeniem. Odłożyłam telefon i pobiegłam do kuchni, aby coś zjeść . Nagle usłyszałam przekręcanie klucza w zamku i zamarłam. Był to Dick. Bałam się że ciotka. Ona od razu by rozpoznała że coś się stało. Dick nie był najlepszy w te klocki. Zawsze myślał że plotkowałam z koleżankami i czegoś nowego się dowiedziałam. Godzinę później przyszli rodzice z ciocią. Zdążyłam się już uspokoić. Wieczór postanowiłam się wcześniej położyć, był to przecież dzień pełen wrażeń. Poszłam się umyć. Kiedy przebrałam się już w piżamę i chciałam iść spać, zachciało mi się pić. Wyszłam więc z pokoju i pomaszerowałam na dół zatrzymałam się na schodach. W salonie siedziała moja babka cioteczna, rodzice i Dick. Zażarcie o czymś rozmawiali. Byłam ciekawa o czym. Poprzednim razem nie udało mi się dowiedzieć o czym rozmawiają. Byłam pewna że jak wejdę przestaną coś negocjować. Postanowiłam się nie pokazywać. Przycupnęłam na schodach tak alby mnie nie zauważyli. Nasłuchiwałam.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

ROZDZIAŁ 2


       „A najważniejsze to żeby we wszystkim widzieć pozytywne strony”
      W szkole na pierwszej przerwie nie mogłam znaleźć żadnej z koleżanek, które miały mi pomóc w przygotowaniach. Ale nie miałam się czym dziwić wszyscy byli zabiegani, szukali swoich klas ponieważ autobus szkolny się spóźnił. Dzwonek miał zadzwonić za pięć minut, a więc pobiegłam do szafki, zabrałam książki i popędziłam do klasy w drodze spojrzałam na plan lekcji pierwsza była biologia, czyli sala dwadzieścia dwa przyśpieszyłam tępo ponieważ do dzwonka zostały tylko dwie minuty. Pech chciał że wpadłam na  Jaysona i z rąk wypadły mi wszystkie książki. Kolega zaczął przepraszać jednak nie mogłam przyjąć tych przeprosin bo była to moja wina.  Nie potrzebnie tak pędziłam na tą lekcje ale teraz miałam większy problem moje książki leżały na całym korytarzu a lekcja miała się za chwilę zacząć. Nauczycielka od biologii była bardzo wymagająca i nie darowała by mi spóźnienia na lekcje, a więc zaczęłam zbierać książki. Pomógł mi Jayson.  Na lekcje się nie spóźniliśmy byliśmy kilka sekund przed nauczycielką. Dla mnie to było coś Jayson przyszedł do szkoły dopiero wczoraj a już znał na pamięć plan szkoły. Na lekcjach siedział w rzędzie obok mnie, mi to pasowało ale co po niektórym nie. Dafne była szkolną królową, uważała się za najlepszą ale tak twierdziła tylko ona nikt jej nie lubił tak samo jak Amy dlatego trzymały się razem.
  Na lekcji Sarah przesłała mi karteczkę z wiadomością
   Ja po biologii mam do załatwienia pewną sprawę spotkamy się na stołówce
                                                                                                                                     Sarah
   Przeczytałam wiadomość i schowałam kartkę do kieszeni. Reszta lekcji minęła spokojnie.
   Z klasy wyszłam jako jedna z ostatnich i poszłam odłożyć książki do szafki. Kiedy zamykałam drzwiczki ukazała mi się twarz Jaysona.
-Hej- powiedział
-Hej –odpowiedziałam i dodałam- już się dzisiaj widzieliśmy
-No tak. Sory za to- powiedział chłopak
-Ty mnie nie masz za co przepraszać to, ja cię przepraszam, byłam nieuważna- powiedziałam
-Dobra, dobra nie kłóćmy się kogo to wina. Mam do ciebie pytanie.
-No to słucham.
-Jak długo się uczysz w tej szkole?
-No od samego początku czyli dwa lata
-No to może mnie oprowadzisz i opowiesz o szkole bo wiesz jestem tu nowy i się troszkę gubię
-Ok. nie ma sprawy no to chodźmy na lunch i tak kumpelki biegają po szkole a więc jadłabym sama
- No to idziemy- powiedział chłopak z uśmiechem
-Mam nadzieje że wiesz gdzie jest stołówka- zapytałam się
-Chyba zapomniałem- powiedział- nie no żartuje- roześmialiśmy się
  Na stołówce jak zwykle był tłok. Jayson poprosił mnie żebym zajęła stolik a on poszedł do bufetu po sałatki. Kiedy przyszedł zaczął mnie pytać o szkołę.
- No to co? Najpierw może opowiesz mi o szkole – zapytał się z uśmiechem
- Ok. Tylko mam jedno pytanie. Czemu akurat ja mam ci opowiedzieć i oprowadzić cię po szkole?
- Nie wiem czy mogę ci to ter powiedzieć.
- Ale co? Powiedz proszę
-Kiedyś się dowiesz- powiedział, i po chwili dodał- No to co, opowiesz mi o szkole?
- No tak- powiedziałam
  Opowiedziałam Jansonowi o szkole a po lunchu go po niej oprowadziłam. Jednak cały czas zastanawiałam się co mogą znaczyć słowa „Kiedyś się dowiesz”. Nie umiałam sobie w żaden sposób tego wytłumaczyć. Te słowa były cały czas w mojej głowie, a ja nie umiałam o nich zapomnieć  cały czas zastanawiałam się co one mogą znaczyć.
  W domu zastałam tatę, mamę i ciocie, która jak się okazało przyjechała dzisiaj kiedy byłam w szkole. Tak jak tata obiecał pojechaliśmy na zakupy po moją sukienkę i zaproszenia na imprezę. Była ze mną Sarah. Chciałam oderwać ją od rzeczywistości bo ona dla niej stałą się koszmarem. Rozwód jej rodziców był dla niej wielkim przeżyciem, nie mogła się pogodzić z myślą że w najbliższym czasie będzie musiała wybrać tatę lub mamę i zamieszkać z jednym z nich.
   Najpierw pojechaliśmy odebrać zaproszenia a potem po sukienkę do galerii handlowej. W galerii było tyle sklepów i tyle ciuchów że nie da się zliczyć jednak nie widziałam sukienki w jakiej mogłabym wstąpić na moich szesnastych urodzinach. Namówiłam rodziców na pojechanie do domu mody.
   Tam znalazłam odpowiednią kreację. Była to długa sukienka w kolorze ciemnego brązu. Cudowna. Podobała się Sarah, mamie, tacie i cioci która nie była zwolenniczką mody młodzieżowej. Sukienka kupiona, zaproszenie odebrane zostało mi tylko jedno do zrobienia rozdanie zaproszeń.
  Zaproszenia miały zostać rozdane w nietypowy sposób. Była organizowana dyskoteka gdzie były rozdawane zaproszenia. To pomysł Sarah.
                                                                           ***
   Na dyskotece było świetnie. Rozdałam zaproszenia. Jednak nie pojawiła się jedna osoba był nią Jayson, a szczególnie jemu chciałam dać zaproszenie. Nie ukrywam że się w nim podkochiwałam. Był słodki. Pomyślałam że zaproszenie dam mu jutro w szkole.
   Tata pojechał zobaczyć jak wygląda sala przed moimi urodzinami. Temat przewodni imprezy brzmiał „Magiczny krąg”. Miał być pokaz kolekcji, którą zaprojektowałam.
                                                                     ***
   Na trzeciej przerwie spotkałam Jaysona i dałam mu zaproszenie. Wcześniej nie miałam okazji.  Zgodził się przyjść na imprezę. Byłam taka szczęśliwa. Porozmawiałam z nim jeszcze chwile i poszłam na lekcję.
   W domu zastałam ciocię, która poprosiła mnie o rozmowę. Byłam zaskoczona. Odniosłam torbę i przyszłam do salonu. Ciocia siedziała na dużej, jasno niebieskiej sofie, ja usiadłam na fotelu.
-Tak?- zapytałam się
- No cóż- zaczęła ciotka- nie przyjeżdżam tu często więc chciałam porozmawiać. Ty w tym roku kończysz szesnaście lat, prawda?- przytaknęłam ponieważ nie chciałam jej przerywać- Od teraz twoje życie się zmieni, będzie zupełnie inne, poznasz tajemnice rodziny, odkryjesz inny świat.
  Patrzyłam na ciotkę jak na nienormalną. W końcu zdołałam z siebie coś wydusić i powiedziałam:
-Ale co to znaczy bo ja nie bardzo rozumiem
- Kiedyś się dowiesz, dowiesz się za niedługo.
-Kolejna osoba mi to mówi ja już mam tego dość! –krzyknęłam i wybiegłam z pokoju
   Czułam się winna że nakrzyczałam na ciotkę. Nie mogłam już słuchać zwrotu „Kiedyś się dowiesz”, męczyło mnie zastanawianie się nad tym. Nie chciałam wracać na dół i przepraszać mojej babki ciotecznej, ponieważ byłam zła, a nawet wściekła. Postanowiłam usiąść i poczytać, to nie bardzo mnie uspakajało ale musiałam się czymś zająć. O godzinie osiemnastej z pracy przyjechał tata, byłam zaskoczona bo zawsze mama kończyła prace wcześniej. Od wejścia taty do domu nie minęło wiele czasu kiedy ten przyszedł do mojego pokoju. Okazało się że przyszedł wyjaśnić kłótnie z ciocią. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać ale tata nie dał mi wyjścia.
- O co poszło ci z ciocią?- zapytał się spokojnie
- A co już ci zakablowała?
- Słuchaj mnie. Nie możesz się tak obrażać strzelać fochy ona chce dobrze a to że nie może ci powiedzieć o co chodzi, to nie jej wina. –mówił spokojnie ojciec
-Nie jej wina! No pewnie! Mogła by powiedzieć bo ja nie wiem o co chodzi to może ty mi wyjaśnisz?
-Chciałbym ale nie mogę…
-Tylko nie mów „kiedyś się dowiesz”-  przerwałam ojcu
-No to powiem za niedługo się wszystkiego dowiesz
-Na jedno wychodzi!- krzyknęłam i wybiegłam do łazienki nie mogąc wytrzymać tej oto rozmowy.
   Wieczór kiedy przyszła mama ja już spałam. Obudził mnie dzwoniąc dzwonek do drzwi. Kto to mógł być? Zastanawiałam się. Postanowiłam się tym nie przejmować i położyłam się z powrotem do łóżka. Nagle sobie przypomniałam że zostawiłam na dole mój notes. Zeszłam na pół trzeźwa na do kuchni. Jednak na schodach się zatrzymałam słysząc rozmowę starszych. Rozmawiała moja ciotka z mamą i tatą, słyszałam jeszcze jeden znajomy głos. Był to głos mojego brata Dicka. Dick był o de mnie starszy o trzy lata czyli w tej chwili miał dziewiętnaście. Nie widziałam go tak długo ponieważ wyjechał na pół roku, wiec nie zwlekając wbiegłam do kuchni i wpadłam w objęcia brata. To było niesamowite przytulić się do niego po tak długiej nieobecności. W końcu się zapytałam.
- Kiedy wróciłeś?
-No teraz. A ty co tu robisz?
-No przyszłam po notes- powiedziałam niepewnie
-Aha, no to bierz notes i zmykaj do łóżka jurto szkoła- powiedział Dick z uśmiechem
- A wiesz co?
-Nie.
-Jutro pokaże ci sukienkę i sale na której będzie się odbywała impreza-powiedziałam uradowana, wzięłam notes i popędziłam do swojego pokoju na górę.
Położyłam się do łóżka i zaczęłam żałować że nie postałam dłużej słuchając rozmowy dorosłych. Byłam tak przejęta przybyciem brata że nie pomyślałam. A teraz było za późno. Starałam się przeanalizować wszystkie wydarzenia od rozmowy z Jaysonem aż po rozmowę z ojcem, a może i po przybycie brata. Nie wiem co było dziwniejsze pełne tajemnic rozmowy z tatą, ciotką i Jaysonem czy przybycie Dicka. Nie wiedziałam gdzie był przez ostatnie pół roku Dick, nikt mi nie chciał powiedzieć, nawet on. Jednak czułam że reszta rodziny wie gdzie był, postanowiłam że się tego dowiem. Myśląc nad tym zapadłam w długi, męczący i niesamowity sen.
Śniło mi się że siedzę w Sali, klasie i trzymam w ręku jakby różdżkę i próbuje coś wyczarować. Obok mnie stała pewna osoba nie widziałam jej twarzy była zamazana. I nagle przez otwarte okno wpada człowiek ubrany na czarno cały w płomieniach jednak się nie palił, płomienie go otulały, delikatnie głaskały nagle podnosi swoją różdżkę, szepcze jakieś słowa i z różdżki wystrzelają czarne płomienie, pędzą w moją stronę i chcą mnie złapać. Próbuje uciekać jednak to mi nie wychodzi nogi odmawiają mi posłuszeństwa. I wtedy płomienie mnie dosięgają chwytają za nogi i za ręce i ciągnęły w stronę okna. I wtedy się obudziłam, byłam cała spocona a na de mną stał Dick.
- Co się stało? –zapytał się mnie
- Nic a co?
-Krzyczałaś
-Ja? Ale… Nie nic –powiedziałam niepewnie
- Na pewno? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła- powiedziała żartobliwie brat
-Na pewno, wszystko jest dobrze- odpowiedziałam
-No to ok, śpij dobranoc- powiedział Dick i wyszedł z pokoju gasząc światło
   Po tym śnie długo nie mogłam zasnąć zastanawiałam się co może znaczyć, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Oczy mi się zamykały ale bałam się zasnąć, bałam się że ten sen powróci. Wiem że to głupie ale ten sen był taki realistyczny. Bałam się że jak znowu mi się przyśni nie wytrzymam tego. Jednak oczy mi się zamknęły.